Na sam początek chciałam Wam pokazać na czym upłynęła mi jesień. Więszość zeszłego roku spędziłam na urlopie macierzyńskim opiekując się synem. Jednak gdy tylko Basia była w przedszkolu, a Piotr zapadał w południową drzemkę wyciągałam kawałki drewna, farby, koraliki i wszystko co mi wpadło w ręce.
Przez trzy miesiące powstawał domek dla córy. Szlifowanie drewna pilniczkami do paznokci, malowanie mebelków, szycie mini-firanek, dywaników, tapetowanie, robienie kredek z wykałaczek, szczoteczek do zębów z patyczków do uszu, serwisu deserowego z modeliny...
Opłaciło się. Prezent został przyniesiony, a w zasadzie przypchany, przez wujka Mariana, a w zasadzie Świętego Mikołaja i wywołał ogromną radość na twarzy Barbary. A więc Panowie i Panie: domek dla lalek Barbie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz